Opinie

Do tej pory byłam na dwóch obozach, PDC 2 i Hiszpania, i decyzję o wyjeździe uważam za najlepszą podjętą w 2016 roku. Choć każdy camp był nastawiony na inne cele, łączyły je profesjonalna kadra (która spędzała z nami czas również poza treningiem), ambitny grafik (więcej się wcisnąć nie dało) i świetna, wspierająca ekipa (było z kim pójść do sauny albo na spontaniczne akro). Nie uważam się za orła rurki, wiele rzeczy nie przychodzi mi łatwo i choć obóz to idealne miejsce, żeby sobie narobić kompleksów, bo wokół mnóstwo fantastycznych dziewczyn… to jednak te same fantastyczne dziewczyny stanowią teraz podstawę mojej determinacji i motywacji, pokazują, co jeszcze mogę osiągnąć, w którą stronę się rozwinąć. I piszę tutaj zarówno o instruktorkach, jak i kursantkach :). Obóz pole dance rzucił nowe światło na moją pasję, to doskonałe miejsce, żeby udoskonalić i poszerzyć swój warsztat. Szczerze uważam, że warto. A z Kasią Bigos zawsze, wszędzie, w ciemno.

Jestem wymagającą kursantką oraz instruktorem. Na wielu różnych imprezach, obozach tanecznych byłam, więc miałam konkretne oczekiwania. Na obóz Pole Dance Camp Polska polowałam, bo wydawał mi się solidnie zaplanowany. Niespodziewanie udało się załapać na listę obozowiczów. Po pierwsze obóz nie wydaje się solidny, tylko JEST solidny! Po drugie, nikogo nie znałam, ale szybko poznałam (a jestem nieśmiałkiem). Po trzecie, to co obiecuje organizator – dostaniecie <3  Na dzień dobry, pokój pełen prezentów. Na śniadanie, obiad, podwieczorek, kolację i deser – treningi! 100% Pole Dance, 100% ludzi z pasją, 100% pasji, 100% wiedzy, 1000% energii, maximum warsztatów, dbałość o każdy szczegół, indywidualne podejście, milion uśmiechów  i jeden niesamowity kop, który czułam wracając do Szczecina i jeszcze dłuugo, dłuugo potem. Czy powtórzę tą przygodę? Powtórzę.

Dagmara

Kilka słów na podsumowanie jednego z najlepszych tygodni mojego życia ( bez ściemy i wazeliny – serio ). Trzy cudowne, uzdolnione i cierpliwe trenerki były moimi aniołami. Zarówno kiedy było świetnie, jak i wtedy, gdy jęczałam, że boli, spadałam z rury albo nie mogłam się ruszać od zakwasów. Były na każdym kroku. Kasia Bigos – Trenerka dbała o mięśnie ( i ABSOLUTNIE WSZYSTKO inne, co sprawiło, że obóz był perfekcyjnie zorganizowany), Kaja Waseńczuk o taneczne flow a niezastąpiona Extend Yourself – Kasia Kwaśniewicz o to, bym w końcu dała radę położyć tyłek na głowie. Piszę i będę o tym pisać, ponieważ Pole Dance stał się tak olbrzymią i ważną częścią mnie, że chciałabym, aby każdy mógł doświadczać takich emocji. Dziękuję za każdą podaną rękę, nogę, asekurację, rozmowę, motywację, siłę, wiarę, opieprz, pochwałę, za nawiązane przyjaźnie zbudowane na wspólnej pasji. Nigdy nie byłam bardziej zmotywowana, by przymknąć oko na trudniejsze momenty życia i cieszyć się tym wszystkim, co mam i o co dopiero będę walczyć. Po przekraczaniu swoich lęków, granic – siły, czy rozciągnięcia z tak wspaniałą kadrą u boku coś się zmieniło. Zdecydowanie nie jestem tą samą osobą, co jeszcze tydzień temu. Dziękuję!

Maja

Niesamowity obóz, niesamowite wspomnienia, wspaniali ludzie. Trafiłam na obóz chyba w bardzo dobrym momencie mojego życia, coś się kończy i coś się zaczyna. Po dotarciu na obóz świat zaczął wyglądać inaczej, powitalne paczki, indywidualne koszulki to sprawiło, że każda z nas poczuła się wyjątkowa, niepowtarzalna. Organizatorka Kasia Bigos – kobieta anioł, najlepszy motywator ever. Wykrzesała z każdej z nas to co najlepsze. Zapewniła nam ogrom zajęć, dbała o Nas jak o własne pole dancowe dzieci. Obóz to nie tylko nowe triki, combosy, wymiana doświadczeń ale przede wszystkim ludzie – wspaniali ludzie. Coś chyba w tym jest, że przyciągamy ludzi z podobna aurą – Kasi udało się to bezbłędnie. Podczas obozu powstała bardzo fajna rodzina, kobiety z różnych krańców polski spotkały się, a przyjaźnie zostały do dziś. Niebyło niezdrowej rywalizacji ani żadnych kwasów. Powstała ekipa która się wspiera na każdym kroku, podczas zawodów – najlepsza grupa wsparcia.

Kasia wydobywa diamenty, pokazuje, że stać nas na dużo więcej niż nam samym mogłoby się wydawać. Na obozie byli również inny motywatorzy – Andrzej Bogdał – w pierwszy dzień zapewnił Nam rozruch, czym udowodnił nam ile jeszcze pracy przed Nami. Kwasia dbała o nasze gięcia i pokazywała razem z Kają, że z naszych drewnianych kończyn jesteśmy w stanie jeszcze wiele wykrzesać. Karolina Szymańska – kobieta rakieta – pełna energii, którą obdarowywała Nas na każdym kroku. Wyjeżdżając z obozu wiedziałyśmy, że jeszcze wrócimy, ja już przebieram nogami i z niecierpliwością wyczekuje kolejnego obozu.

Ania